poniedziałek, 29 listopada 2010

Ciasto orzechowe z gruszkami i gram masala

Nic pożądańszego a nic trudniejszego na ziemi, jak prawdziwa rozmowa.
Adam Mickiewicz


Bla, bla, bla.... Codziennie każdy wyrzuca tysiące słów. Rzucamy pewne hasła jakby w przelocie
co słychać
jak dzieci
posprzątaj po sobie 
wyrzuć śmieci
Czasem konwersujemy o sprawach błahych i banalnych uważając by nie powiedzieć nic istotnego. Komunikujemy o pewnych sprawach  nie czekając na odpowiedź. Zagłuszamy własny niepokój. Uważamy, że podtrzymujemy kontakty z drugim człowiekiem, niestety, najczęściej to tylko pozory kontaktu. Czujemy znudzenie, rozdrażnienie, irytację.
Czasem zaciekle dyskutujemy, wyłapujemy słabe strony przeciwnika.Bo traktujemy rozmówcę jak przeciwnika. Często lekceważymy, ośmieszamy, krytykujemy, oceniamy. Rywalizujemy i za wszelką cenę chcemy pokazać, że druga strona jest w błędzie.
A ja chcę rozmów prawdziwych, porozumienia się ludzi autentycznie słuchających z ludźmi autentycznie mówiącymi. Takich cudownych  fragmentów naszego czasu, po których czujemy się  mądrzejsi, pełniejsi, rozumiani. Lepsi niż w chwili, gdy rozmowę rozpoczynaliśmy. Bez podnoszenia głosu wycieczek personalnych. Rozmów, w których istotą jest poszukiwanie zrozumienia drugiej osoby i zacieśnienie więzi. Takich dobrych rozmów, które zachęcają by dokładnie przyjrzeć się swoim przekonaniom. Może nawet nieco je odświeżyć, wzbogacić o nowe elementy. Bez wygranych czy przegranych, bez krytyki.
Wiem... potrzebne są banalne konwersacje, potrzebne są dyskusje i ścieranie przekonań. Jednak czy w dzisiejszym świecie, pędzącym, smsowym, w świecie, w którym dążymy do władzy i sukcesu  nie zaczyna brakować prawdziwych, autentycznych rozmów, zrozumienia ...
Rozmawiajmy.

Ojejku!
Chłód się rozprzestrzenia,  nie pozostawia już złudzeń, a ja mam niesamowitą ochotę na ciasta aromatyczne, pachnące różnymi przyprawami 
Ciasto orzechowe z gruszkami i gram masala
3 żółtka
1 jajo
200 g cukru
300 ml jogurtu
100 g masła orzechowego
50 g masła ( bardzo miękkiego)
400 g mąki
2 łyżeczki proszku
cukier wanilinowy

1 kg gruszek
sok z cytryny
łyżeczka startej skórki cytrynowej
¼ łyżeczki gran masala
½ łyżeczki cynamonu
2 łyżki pokrojonych fistaszków

3 białka
50 g cukru
3 łyżki pokrojonych fistaszków

Prostokątną blaszkę wyłożyć papierem do pieczenia.
Żółtka i jedno jajo utrzeć z cukrem oraz masłem i masłem orzechowym. Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia i cukrem waniliowym. Dodawać do utartego masła na przemian z jogurtem. Ciasto wyłożyć do blaszki.
Gruszki podzielić na ćwiartki, usunąć gniazda nasienne i pokroić na plasterki wymieszać z przyprawami, ułożyć na cieście. Posypać pokrojonymi fistaszkami. Białka ubić z cukrem na sztywną pianę, rozłożyć na gruszkach, posypać fistaszkami. Piec ok 40 min w piekarniku nagrzanym do 200 stopni.



wtorek, 23 listopada 2010

Ciasteczka owsiane bez pieczenia.

Ludzie są nierozsądni, 
nielogiczni i zajęci sobą, 
kochaj ich mimo to
Matka Teresa z Kalkuty


Ludzie są nierozsądni, 
nielogiczni i zajęci sobą, 
KOCHAJ ICH MIMO TO.

Jeśli uczynisz coś dobrego,
zarzucą ci egoizm i ukryte intencje, 
CZYŃ DOBRO MIMO TO. 

Jeśli ci się coś uda,
zyskasz fałszywych przyjaciół i prawdziwych wrogów.
STARAJ SIĘ MIMO TO. 

Dobro, które czynisz,
jutro zostanie zapomniane.
CZYŃ DOBRO MIMO TO. 

Uczciwość i otwartość
wystawią cię na ciosy.
BĄDŹ MIMO TO UCZCIWY I OTWARTY. 

To, co zbudowałeś wysiłkiem wielu lat, 
może przez jedną noc lec w gruzach.
BUDUJ MIMO TO. 

Twoja pomoc jest naprawdę potrzebna, 
ale kiedy będziesz pomagał ludziom,
oni mogą cię zaatakować.
POMAGAJ IM MIMO TO. 

Daj światu z siebie wszystko,
a wybiją ci zęby.
MIMO TO DAJ ŚWIATU Z SIEBIE WSZYSTKO.
Matka Teresa z Kalkuty

Pozdrawiam serdecznie i polecam ;-)
Ciasteczka owsiane bez pieczenia.
200 g płatków owsianych
łyżka orzechów laskowych
łyżka migdałów
łyżka ziarna sezamu
2  łyżki ziaren słonecznika
łyżeczka oleju
łyżeczka masła
łyżka cukru brązowego
3 łyżki miodu
łyżeczka cynamonu
szczypta imbiru
szczypta soli
100 g suszonej żurawiny 
Orzechy przypiec na suchej patelni następnie pocierając w dłoniach, usunąć łuski i pokroić na połówki. Posiekane migdały, słonecznik, sezam również przypiec. Olej i masło stopić na patelni, wsypać płatki. Przypiekać stale mieszając, aż płatki staną się chrupkie. Dodać ziarna, orzechy, cukier, przyprawy  i miód, żurawinę. Mieszać by wszystkie składniki dobrze się połączyły. Pozostawić do zastygnięcia masy, następnie przy pomocy łyżeczki formować kuleczki i układać w papilotkach. Doskonałe ze szklanką mleka lub kakao.


sobota, 20 listopada 2010

Naleśniki drożdżowe z miodem i orzechami.

Nie trać czasu na krytykowanie innych, ganienie ich dzieł; 
pracuj nad swoim, poświęcaj mu wszystkie godziny. 
Reszta to czcza gadanina albo wymysł. 
Trzymaj się tego, co w tobie prawdziwe albo nawet „wieczne”. 
Emil Cioran


Nieletni Smakosze o poranku
(2 dziewczynki i chłopiec)

„ - Ej, tu pająk wisi
  - Aaa...!!! - straszny krzyk – to dziewczynki. 
  - Zabij go!
  - Podstaw kartkę, przetnij nić
  - Nie! Ucieknie, weź dwa papcie!
 Słychać trzask, krzyk ... cisza.
  - Wisi.
  - Zabity?
  - Weź nożyczki i przetnij nić.
  - Ej! On spadł na łóżko. Proszę Cię zabierz go stąd. 
  - Zaraz, zaraz... rusza się
  - Aaa... !!! - znów słychać rozdzierający krzyk
  - Zabij go!
Trzask !!! - znowu cisza
  - Coś Ty zrobił, będzie plama.
  - Dobra zaraz go pozbieram na kartkę, pokażę mamie.”

O nie...
Po takim porannym bohaterstwie polecam to, co chyba każdy smakosz lubi najbardziej, ten mały i duży... 

Naleśniki drożdżowe z miodem i orzechami.
( ok. 12 sztuk)
2 szkl mąki 
2 szkl mleka ( letniego)
3 jaja
30 g drożdży
2 łyżki cukru
3 łyżki oleju
starta skórka z cytryny
Drożdże rozetrzeć z cukrem, dodać 3 łyżki mleka i pozostawić na kilka minut. Po tym czasie połączyć z resztą składników. Ciasto powinno być dosyć lejące. Przykryć ściereczką i pozostawić na ok 1 h. W tym czasie ciasto zdecydowanie podrośnie. 

Nadzienie
150 g orzechów laskowych
10 łyżek miodu
2 łyżki cytryny
( w wersji dla dorosłych polecam brandy lub rum ;-)
Orzechy przypiec na suchej patelni następnie pocierając w dłoniach, usunąć łuski i posiekać. Miód podgrzać w rondlu, dodać sok z cytryny i orzechy.
Naleśniki upiec na nagrzanej patelni lekko natłuszczonej olejem ok 1 min. z każdej strony. Są bardzo „koronkowe” im dłużej ciasto rośnie tym bardziej.
Ciepłe naleśniki smarować masą orzechową. zawijać i podawać.





środa, 17 listopada 2010

Caffè mocha z kardamonem.

Bliski przyjaciel, czy to nie właściwe określenie dla kogoś, kto już przestał być bliski?
Éric-Emmanuel Schmitt „Tektonika  uczuć”


Filiżanka, bardzo stara. Czasem zastanawiam się kto ma więcej lat. Ja czy ona. Książka, nowa. Jeszcze pachnie farbą drukarską. Wieczór, cisza. Zbiór liter, który pochłania się jednym tchem. Ludzkie uczucia, które po raz kolejny okazują się  bardzo złożone. 
Obecnemu stanowi naszych uczuć wciąż zagraża promieniotwórcza siła podświadomości – plastycznej, ruchliwej , w stanie nieustannego wrzenia. Wystarczy, że lekko drgnie jedno uczucie a już wszystko zaczyna się trząść i przemieszczać, następują kolejne zmiany i katastrofy”*
Miłość, która nie oczekuje  wzajemności, nie liczy ofiar, płacze, cierpi a przebacza, odepchnięta, zaniedbana, poniżona  wraca. Ja znam jedną taką miłość, jest to miłość  macierzyńska . Czasem ludzie kochają , jednak uprawiają jakąś dziwną grę, nie ujawniając swoich szczerych zamiarów, planów. Natomiast wszystko cokolwiek zrobimy pociąga za sobą konsekwencje. Wypowiedziane słowa i te nie wypowiedziane, podjęte działania i te zaniedbane. Czasu cofnąć się nie da.

*”Tektonika uczuć”
Érica-Emmanuela Schmitta
w nowym zbiorze opowiadań autora 
Historie miłosne”
Wydawnictwo Znak
Kraków 2010


Caffè mocha  z kardamonem
( porcja dla jednej osoby)
50 ml espresso 
100 ml mleka 3,2%
4 kostki czekolady gorzkiej min 60 %
ziarenko kardamonu lub szczypta mielonego

Mleko, połamaną czekoladę oraz kardamon umieścić w niewielkim garnuszku i delikatnie podgrzewać, do rozpuszczenia się czekolady. Starać się by mleka nie zagotować. Wyjąć ziarenko kardamonu i zmiksować mleko z czekoladą blenderem do całkowitego połączenia.  Do ogrzanej filiżanki wlać espresso następnie mleko z czekoladą. Ja najbardziej lubię wersję wytrawną bez dodatku cukru ale oczywiście jeśli  ktoś potrzebuje można doprawić odrobiną;-)  Udekorować pianką z mleka i posypać ostrożnie tartą czekoladą. Mmmm... pyszne.


sobota, 13 listopada 2010

Zarzutka.

Czasem jasność pojawia się dopiero na szarym końcu.
W Grzeszczyk


„Biada temu, kto przestawał w życiu dostrzegać cel, sens i jakąkolwiek wartość, ponieważ zarazem automatycznie zakładał, że nie ma już po co żyć. Nie mijało wiele czasu, a taki człowiek był już całkiem stracony. Sami musieliśmy się uczyć, a następnie przekazywać zrozpaczonym towarzyszom, że nie liczy się to, czego oczekujemy od życia, ale czego życie oczekuje od nas. Musieliśmy przestać zadawać pytania o sens naszej egzystencji, a w zamian nauczyć się myśleć o sobie jako ludziach poddawanych przez życie – w każdej godzinie dnia- nieustannemu egzaminowi. Chcąc go zdać, należało porzucić czczą gadaninę oraz rozmyślania na rzecz podejmowania właściwych działań i właściwego postępowania. Ostatecznie życie sprowadza się do wzięcia na siebie odpowiedzialności za znalezienie właściwego rozwiązania problemów i zadań, jakie stawia ono przed każdym z nas. Zadania te, a co za tym idzie, również sens życia są różne dla różnych ludzi i sytuacji. Niemożliwością jest zatem podanie ogólnej definicji sensu życia. Żaden człowiek i żaden ludzki los nie może być porównywany z innym człowiekiem i innym losem. Każda sytuacja jest niepowtarzalna i każda wymaga innej reakcji.”
Viktor E. Frankl - Człowiek w poszukiwaniu sensu
A jednak...
Swoiste déjà vu, już widziane, przeżywane, w jakiejś nieokreślonej przeszłości. Przecież to niemożliwe.
Czasem mam wrażenie, że życie zatacza krąg. Fika koziołki, być może tracimy na chwilę jego sens, po czym nieoczekiwanie wraca na to samo  miejsce. Historie, które przeżywałam   dawno temu  powracają ale inaczej.  Już kiedyś, gdzieś mi się to zdarzyło, już kiedyś to robiłam i czułam. Tyle tylko, że obecnie odczuwam to inaczej, mocniej i bardziej  świadomie. Może nie odrobiłam zadania, nie nauczyłam się tego czego powinnam. Mam drugą szansę? Każdy napotkany przez nas człowiek jest "po coś" nam dany, też czegoś nas uczy,  tylko nie zawsze potrafimy to dostrzec i wyciągnąć z tego wnioski.
Mam wrażenie, że wszystko się powtarza niezmiennie od lat. Choć to czasem zaskakuje;-)

Zapraszam na talerz ciepłej zupy, domowej, staropolskiej. Takiej zwykłej.

Zarzutka czyli kapuśniak.
200 g żeberek
200 g wędzonych kości schabowych
marchewka
pietruszka
kawałek pora
kawałek selera
4 – 5 ziemniaków
cebula
łyżka masła
ząbek czosnku
500 g kiszonej kapusty
liść laurowy 
2 ziarenka ziela angielskiego
¼ łyżeczki kminku
sól, pieprz, majeranek.

Kapustę pokroić, przełożyć do garnka i zalać wrzątkiem. Dodać 1 liść laurowy,  ziarenka ziela angielskiego oraz kminku. Gotować na niewielkim ogniu, aż do miękkości. 
W drugim garnku ugotować rosół. Żeberka i kości zalać wodą, dodać obraną włoszczyznę, odrobinę soli ( ilość soli jest zależna od tego jak słone są kości). Na 10 min. przed końcem gotowania dodać pokrojone ziemniaki.
Przelać kapustę z wywarem do rosołu i dodać pokrojoną w kostkę i podsmażoną na jednej łyżeczce masła cebulę (powinna być przyrumieniona). Najważniejsze, to dobrze doprawić solą, pieprzem, majerankiem. Mięso pokroić na cząstki i dodać do zupy. Można posypać pietruszką. 



wtorek, 9 listopada 2010

Torcik morelowy.

Rzadko myślimy o tym, co mamy, lecz zawsze o tym, czego nam brak.
A. Schopenhauer


Żył kiedyś pewien znany mędrzec, który mieszkał na szczycie góry w Himalajach. Zmęczony ludźmi wybrał proste życie i spędzał większość czasu, medytując.   Jego sława sięgała tak daleko, że różni ludzie gotowi byli iść wąskimi ścieżkami, wspinać się na strome góry i przepływać rzeki, by spotkać się ze świętym człowiekiem, który, jak niosła wieść, potrafił rozwiązać każdy kłopot. Mędrzec, którego wypełniało współczucie, dawał rady tu i tam, ale starał się spławiać niechcianych odwiedzających. Mimo to zjawiali się oni w dużych grupach. Raz dziennie do jego drzwi pukał tłum. Ludzie mówili, że w miejscowych gazetach ukazały się wspaniałe historie na jego temat. Wszyscy byli pewni, że mędrzec wie, jak pokonać trudności, które zaistniały w ich życiu.   Mędrzec nic nie powiedział, poprosił ludzi, by usiedli i poczekali. Minęły trzy dni i pojawiło się jeszcze więcej ludzi. Kiedy nie było już miejsca dla nikogo więcej, mędrzec zwrócił się do ludzi, którzy stali przed jego drzwiami.
 - Dziś dam odpowiedź wszystkim, którzy tego pragną. Ale, jeśli chcecie, bym rozwiązał wasze problemy, musicie mi coś obiecać: nie mówcie nowym pielgrzymom, że tu zamieszkałem. 
Mężczyźni i kobiety złożyli świętą przysięgę. Obiecali, że, jeśli mędrzec spełni ich prośbę, nie pozwolą, by nowi pielgrzymi wspięli się na górę.
 - Opowiedzcie mi o swoich problemach – powiedział mędrzec.   
Ktoś zaczął mówić, ale wkrótce przerwali mu inni. Ludzie wiedzieli, że to ostatnie spotkanie ze świętym mędrcem i bali się, że mędrzec nie zdąży  ich wszystkich wysłuchać. Kilka minut później zrobiło się zamieszanie. Ludzie przekrzykiwali się nawzajem, niektórzy płakali, mężczyźni i kobiety darli sobie włosy z głowy w desperacji, ponieważ hałas zagłuszał wszystko. Mędrzec pozwolił, by ta sytuacja trwała jeszcze trochę, a potem krzyknął:
 - Cisza!
Tłum natychmiast ucichł.
 - Zapiszcie swoje problemy na kartkach i połóżcie je przede mną – powiedział.   
Kiedy obecni skończyli, mędrzec wymieszał wszystkie kartki w koszu, a potem powiedział:
 - Podawajcie sobie ten kosz. Każdy z was weźmie kartkę i przeczyta to, co jest na niej napisane. Wtedy zdecydujecie, czy chcecie zatrzymać swoje problemy, czy też zająć się tymi, które dostaliście.     
Każda z osób wyciągnęła kartkę, przeczytała ją i poczuła przerażenie. Ludzie doszli do wniosku, że ich problemy, nawet, jeśli wydawały się straszne, nie były aż tak poważne jak zmartwienia sąsiadów. Dwie godziny później wymienili między sobą kartki. Każdy z obecnych schował do kieszeni  kartkę ze swoimi problemami z uczuciem ulgi, że jego zmartwienie nie jest jednak tak ciężkie, jak myślał. Ludzie zeszli z góry, wdzięczni za tę lekcję. Każdy z nich czuł się teraz szczęśliwszy i zamierzał dotrzymać złożonej obietnicy: nie pozwoli, by ktokolwiek zakłócił spokój świętego mędrca. 
P. Coelho „ Problemy innych ludzi”

Usłyszałam:
 - odpuść sobie, nie oczekuj.
Zabrałam  swoją karteczkę, wróciłam ....
Zrobiłam torcik ;-) 

Torcik morelowy.
(zainspirowany przepisem Marry Berry „Desery”)
Ciasto
120 g zmielonych migdałów
260 g mąki
200 g cukru
175 g masła
1 jajo
3 łyżki kakao
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka skórki startej z cytryny
szczypta soli

Nadzienie
300 g suszonych moreli
250 ml soku pomarańczowego
1 łyżka cukru
Morele włożyć do rondla, zalać sokiem, wsypać cukier i podgrzewać ok 30 min. Morele powinny zmięknąć i prawie całkowicie wsiąknąć sok. Przestudzić i zmiksować na jednolitą masę. 
Składniki na ciasto umieścić w misce i dokładnie połączyć jak kruche ciasto. Połową ciasta wylepić dno i boki okrągłej foremki do pieczenia o średnicy 24 cm. Na ciasto wyłożyć masę morelową. Resztę ciasta rozwałkować i pokroić na paski o szerokości 1 cm. Ułożyć w kratkę na masie morelowej. Piec w piekarniku nagrzanym do 200 stopni ok. 30 min. Po upieczeniu oprószyć cukrem pudrem.



sobota, 6 listopada 2010

Krajanka owsiana z suszonymi śliwkami.

Wydaje się nam, że przeszłość jest naszą własnością. 
Otóż przeciwnie – to my jesteśmy jej własnością,
ponieważ nie jesteśmy w stanie dokonać w niej zmian,
ona natomiast wypełnia całość naszego istnienia.
Leszek Kołakowski


Wiatr nieznośnie wieje. Jesień znowu deszczowa i mglista. Ciśnienie skacze. Wieczory tak długie, że zdają się mieć swój początek w porze obiadowej. Nie ma się gdzie schować. A może by tak przenieść się w czasie. Chyba nic bardziej nie zapewnia takiej podróży niż smaki i zapachy. Szczególnie te, które są proste i oczywiste, zapamiętane z czasów błogiej beztroski. Tym bardziej, że jesienna aura bardzo sprzyja takim właśnie wyprawom.
Myślę, że każdy z nas ma takie przepisy na ciasta, które zawsze się udają. Nosimy je w głowie i kiedy mamy ochotę na coś słodkiego to one pierwsze pukają. Nie tak dawno kolejny dołączył do mojej listy. Krajanka owsiana, jedno z najpyszniejszych i najbardziej prostych ciast. Dla mnie, miłośnika ciast kruchych, owocowych, to klasyk sam w sobie. Łatwe i mało pracochłonne. Takie do jedzenia prosto z blaszki, chrupania przy okazji. Doskonałe z jeżynami, malinami, jagodami i ... suszonymi śliwkami. Dodatkowo, kiedy zmieszałam płatki z cukrem i masłem i spróbowałam ( bo przecież zawsze trzeba spróbować co się namieszało) uderzył mnie smak, który zapamiętałam z czasów bardzo dziecięcych. Wtedy słodycze były trudno dostępne, natomiast Babcia robiła karmelowe lizaki i mieszankę płatków z masłem, cukrem i cytryną czasem dodawała kakao lub cynamon. Piękne czasy, proste i beztroskie. Jestem sentymentalna? Tak, bardzo, może za bardzo. Zawsze jedną nogą tkwię gdzieś w przeszłości. 
Ciekawa jestem jaki smak z dzieciństwa najbardziej utkwił w Twojej pamięci.
Pozdrawiam.

Krajanka owsiana z suszonymi śliwkami
( przepis z blogu Ani, lekko zmieniony)
200 g mąki
230 g płatków owsianych błyskawicznych
250 g masła
130 g drobnego cukru trzcinowego
100 g orzechów włoskich, posiekanych
½ łyżeczki cynamonu 
szczypta soli
łyżeczka soku z cytryny
skórka starta z cytryny.
400 g śliwek suszonych
100 ml czerwonego wina
Śliwki pokroić na mniejsze części i zalać winem, pozostawić min. na godzinę (im dłużej tym lepiej)
Mąką, płatki owsiane, cukier, cytrynę, sól i cynamon wymieszać. Dodać zimne masło pokrojone i siekać  całość nożem, aż ciasto nabierze struktury kruszonki (powstaną sypkie grudki). Następnie dodać do kruszonki posiekane orzechy i połączyć  całość.
Formę o wymiarach 24x24 wyłożyć papierem do pieczenia. 3/4 ciasta wyłożyć na spód i ugnieść, na ciasto ułożyć śliwki. Posypać  resztką ciasta jak kruszonką.
Ciasto piec ok 40-45 minut w 190 st. C. Kroić ostrym nożem na kwadraty lub prostokąty. Jest bardzo pyszne i kruche.
Aniu bardzo  dziękuję za przepis i pozdrawiam.


środa, 3 listopada 2010

Czekolada z pieprzem czarnym i cayenne.

Prawdziwa siła zrozumienia polega na niedopuszczeniu do tego, by coś, czego nie wiemy, krępowało to, co wiemy.
R.W. Emerson

Czasem przychodzą noce nieznośnie bezsenne. Ręka nie potrafi nakreślić kilku słów. Stos książek jak, apteczka pierwszej pomocy. Szukam odpowiedzi... Jednak wzrok kilkanaście minut na jednej stronie. Jakoś nie poruszają mnie dziś losy tych, którzy zmienili wszystko w swoim życiu. Myśli uciekają...
No cóż trwanie w rzeczywistości ostatnio mi doskwiera.
Prawda jest niebezpieczna, podobnie jak tlen, kiedy otrzymamy jej zbyt wiele, możemy się rozchorować. Może najlepiej byłoby wyjść, trzasnąć drzwiami. Tylko ja nie jestem dobra w wychodzeniu. Zastanawiam się co się dzieje za drzwiami i czy przypadkiem Komuś nie przytrzasnęłam palców.
Szarą nitką łączę szare dni. Nawlekam wszystko to, co sprawia mi radość, by się nie rozsypało. By nie zapomnieć. Wąchanie i smakowanie, słuchanie i przyglądanie się życiu, układanie słów w całość i obrazów jak puzzle. Sporo tego jest, tylko trzeba pamiętać, nosić przy sobie jak naszyjnik z jarzębiny.
Rano...
Słońce prześlizguje się przez żaluzje. Sprawdza czy wszystko w porządku. Może zostanie na dłużej.
A ja ratuję się czekoladą, dzisiaj ciemną, delikatnie ostrą i do tego... muzyka. 


Czekolada z pieprzem czarnym i cayenne
( porcja dla jednej osoby)
100 ml mleka skondensowanego niesłodzonego
50 g czekolady gorzkiej min 60 %
maleńka łyżeczka cukru wanilinowego 
maleńka łyżeczka cukru trzcinowego jasnego
ziarenko pieprzu
szczypta cayenne
Mleko, połamaną czekoladę, cukry oraz ziarenko pieprzu umieścić w niewielkim garnuszku i delikatnie podgrzewać, do rozpuszczenia się czekolady. Starać się by mleka nie zagotować. Wyjąć ziarenko pieprzu i zmiksować mleko z czekoladą blenderem do całkowitego połączenia. Przelać do ogrzanej filiżanki. Można udekorować pianką z mleka i posypać ostrożnie cayenne. Mmmm... pyszne.
Uwaga!
To nie jest środek nasenny, ta czekolada zdecydowanie pobudza do życia. Podwyższa poziom neuroprzekaźników: serotoniny i endorfin;-D
To są chwile, w których niczego więcej nie potrzeba, niczego nie brakuje. No właściwie tego najważniejszego, przyjaznej dłoni.