niedziela, 30 maja 2010

Tort śmietanowo czekoladowy

Czasem dopiero na skrzyżowaniu człowiek zaczyna zastanawiać się - dokąd idzie.

W. Grzeszczak


Pieczenie to pasja. Jedzenie to życie. Życie to emocje, uczucia.

radość , smutek

łagodność , gwałtowność

zainteresowanie , obojętność

miłość

Miłość – uczucie? Silna wieź?

Zawieruszyła się.

Rozsypała na wietrze jak nasionka dmuchawca.

Ukryła w kuchennej szafce z kubkami.

W dawno nie otwieranych książkach, pomiędzy wierszami.

Miłość w zasuszonym płatku kwiatu,

w nucie piosenki delikatnie poruszającej,

w zapachu porannej kawy, uważaj – wystygnie!

Miłość w telefonie, który powinien zadzwonić.

Zwinięta w kłębek, śpi...

Czasem zagubiona jak ćma obijająca się o rozgrzaną żarówkę.

Czasem cicha, szuka słów ,które kołyszą a nie ranią

Czasem nieznośna, jak jak ból zęba

Wieczna...

Wietrzna

Dana na chwilę,

gdzie się podziała???


Ramiona otulam kocem i opieram dłonie na filiżance z gorącą kawą

Każdego dnia szukam smaków, które koją, które niosą wspomnienia, które będą zapamiętane.


Tort śmietanowy z czekoladą

Polecam szczególnie na dziecięce imprezy;-)

Biszkopt wykonany według przepisu zamieszczonego tutaj

½ l śmietany 36%

2 łyżki cukru pudru

50 g czekolady deserowej pokrojonej na kawałki

50 g czekolady białej pokrojonej na kawałki

2 łyżki ciemnego kakao

180 g nutelli ( mały słoiczek)

3 małe wafelki lub ulubione batoniki

300 ml wody z cukrem i cytryną do nasączenia


Biszkopt przekroić na 3 części, każdą nasączyć. Pierwszy placek posmarować nutellą. Wafelki lub batoniki pokroić na cząstki, 12 cząstek odłożyć do ozdobienia góry tortu, resztą posypać placek i przykryć następnym. Śmietanę ubić z cukrem i ½ masy posmarować tort i posypać deserową czekoladą. Przykryć ostatnim plackiem. Lekko docisnąć. Pozostałą śmietanę wymieszać z kakao i dokładnie rozsmarować na bokach i górze tortu. Brzegi posypać białą czekoladą , na górze symetrycznie poukładać cząstki wafli.


środa, 26 maja 2010

26 maja

[...] dzieciństwo jest jedyną porą, która trwa w nas całe życie.

R. Kapuściński


Co będziemy dzisiaj piec?

Myślałam, że tylko ja w tym domu mam bzika na punkcie pieczenia i o każdej porze dnia i nocy jestem w stanie pójść do kuchni coś upiec. Mam konkurencję. Moje córki uwielbiają oglądać książki z przepisami a syn mieszać ciasto.

Jednak dzieci nawet jak pieką to gadają, gadają...

Mamo dlaczego słonce jest żółte a księżyc biały

czy biedronka jest robakiem

czemu pająk ma tyle nóg

mamo ta torba ma ładną trzymankę

czy dywany naprawdę latają

kupisz nam psa

a gdzie mieszkają duchy

mamo zrobiłem dla ciebie wystrzelnie

mamo kocham cię

z jednej rzeczy naprawdę nie wolno żartować

... z miłości.

My też jak byliśmy dziećmi myśleliśmy że dorośli wiedzą wszystko i znają odpowiedź na każde pytanie.

Jak byliśmy dziećmi mieliśmy też swoje ulubione smaki. Czasem trochę dziwne. Ja bardzo lubiłam jeść krówki z solonymi orzeszkami ;-)


Ciasto krówkowe

200 g cukru

125 ml śmietanki 30%

125 ml mleka

200 g miękkiego masła

3 jajka

1 łyżka cukru wanilinowego

250 g mąki

szczypta soli

1,5 łyżeczki proszku do pieczenia

garść orzeszków ziemnych solonych

kilka krówek


Piekarnik nagrzać do 180 st C.

Tortownicę o średnicy 20 cm wysmarować masłem, wysypać tartą bułką.

Cukier wsypać do rondla i mieszając, podgrzewać na małym ogniu do czasu, aż powstanie karmel. (cukier zupełnie się rozpuści i będzie miał złocistą barwę).

Zdjąć z ognia i wmieszać do karmelu mleko i śmietanę. Może pryskać i karmel może twardnieć, mogą pojawić się grudki, należy wtedy podgrzewać na małym ogniu i mieszać , aż powstanie jednolita masa. Lekko przestudzić. Masło utrzeć w misce. Ucierać wlewając powoli karmel, wbić jajka i wanilię. Masa będzie dosyć rzadka.

Wmieszać mąkę z proszkiem do pieczenia, dodać orzechy.

Wlać do formy. Piec 30 -40 minut. Z zewnątrz ciasto powinno być rumiane i chrupiące, w środku - lekko wilgotne.


Wszystkim Mamom dużo cierpliwości ;-)


wtorek, 25 maja 2010

Cytrynowo

Kiedy śmieje się dziecko śmieje się cały świat

J. Korczak


Kiedy mamy kilka lat, świat leży u naszych stóp. Wydaje nam się, że możemy wszystko. Wszystkiego dotknąć, wszystko zobaczyć, wszystkiego spróbować. A potem dni zaczynają się przesypywać jak cukier puder przez sitko i już nic nie jest takie oczywiste, takie proste, odległe i takie dostępne.

Są jednak takie ułamki sekund, w których spotykamy wzrok Dziecka i uśmiech.

- Jaki świat jest piękny Mamo!- powiedział dzisiaj rano mój 5 letni syn.

Łapię chwilę, kupuję cytryny i zmieniam plany dotyczące dzisiejszego pieczenia.

Cytrynowe tik taki, cytrynowa herbata, cytrynowe landrynki, cytrynowa guma, cytrynowy kisiel, cytrynowe ... ciasto :-)

Mój Syn miesza, niedaleko pada jabłko od jabłoni. Przepraszam, cytryna od cytryny.

Jestem z niego dumna.


Ciasto cytrynowe

( można piec również w foremkach mufinkowych)

170 g masła o temperaturze pokojowej

170 g cukru pudru

170 g mąki pszennej

1 plaska łyżeczka proszku do pieczenia

szczypta soli

2 duże jajka

skórka starta cytryny

ok.2 – 3 łyżki soku z cytryny


Syrop do polania:

sok wyciśnięty z cytryny

60 g cukru pudru, przesianego przez sitko


Jest to ilość ciasta na tortownicę 20 cm, formę kwadratową 18 x 18 lub mufinkową.

Piekarnik nagrzać do temperatury 170 st C.

Składniki na ciasto włożyć do miski i dokładnie połączyć za pomocą miksera. Wszystko powinno być utarte po ok. 3 minutach.

Masę wylać na blaszkę i piec ok. 30-35 minut do czasu, aż wierzch będzie rumiany.

W międzyczasie przygotować syrop: sok z cytryny i cukier puder podgrzać w garnuszku na średnim ogniu ok. 1 minuty (lub do czasu zagotowania). Zdjąć z ognia.

Wyjąć ciasto z piekarnika i od razu nasączyć je gorącym syropem.

Odstawić do ostygnięcia.


Naszym największym obowiązkiem wobec dzieci jest dać im szczęście.


niedziela, 23 maja 2010

Kulinarne lenistwo.

Nie bądź pewny, że masz czas bo pewność niepewna.

J. Twardowski



Są czasem takie dni (jak dziś), kiedy droga do kuchni jest wyjątkowo daleka. Jeżeli już tam dotrę, zaglądam piąty raz do lodówki, drugi do szuflady ze słodyczami ... Jestem „sama sama” , dzieci już śpią.

Ogarnia mnie jakieś dziwne kulinarne lenistwo ;-)

W takich chwilach jedyne, na co mam ochotę, to szybkie danie.


Tosty włoskie

4 kromki chleba tostowego,

2 plastry mozzarelli,

jajko,

2 łyżki
mleka

Bułka tarta,

3 łyżki
oliwa

Z kromek chleba wyciąć kółka za pomocą dużej szklanki. Pomiędzy dwoma krążkami pieczywa umieścić plaster mozzarelli, jego średnica powinna być mniejsza niż średnica chlebowych krążków. Ten rodzaj sera jest bardzo łagodny, więc jeżeli ktoś lubi potrawy mocno doprawione, to warto posypać solą , pieprzem.
Jajko roztrzepać razem z mlekiem na talerzu, na drugi talerz wysypać bułkę. Tosty namoczyć w jajku, dokładnie zlepiając ze sobą brzegi (jeśli byłby z tym problem, można pomóc sobie formując je w dłoniach jak kotlety), następnie obtoczyć w bułce. Smażyć z obu stron na złoty kolor.
Najlepiej podawać z sałatką z pomidora i świeżej bazylii. Jeżeli nie ma, to warto posypać suszoną.

I to jest chyba to, czego mi brakowało ;-)



Spieszmy się.

Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą

zostaną po nich buty i telefon głuchy

tylko to, co nieważne jak krowa się wlecze

najważniejsze tak prędkie, że nagle się staje

potem cisza normalna więc całkiem nieznośna

jak uroczystość urodzona najprościej z rozpaczy

kiedy myślimy o kimś zostając bez niego


Nie bądź pewny, że czas masz, bo pewność niepewna

zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście

przychodzi jednocześnie jak patos i humor

jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej

tak szybko stad odchodzą jak drozd milkną w lipcu

jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon

żeby widzieć naprawdę zamykają oczy

chociaż większym ryzykiem rodzić się nie umierać

kochamy wciąż za mało i stale za późno


Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze

a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny


Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą

i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą

i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości

czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą

J. Twardowski


czwartek, 20 maja 2010

Słowa, słowa


Nie chodzi o to, że nie ufam miłości. Chodzi o to, że ja już nie wiem co to jest miłość.

Josephine Hart „Skaza”


Uśmiechajmy się do ludzi

a słoneczko się obudzi

bądźmy zawsze uśmiechnięci

i radością ogarnięci.

Za cicho śpiewasz ! Tak powiedział mój syn.

No dobra, spróbuję jeszcze raz. Nie działa.

Moknę, moknę, moknę. Przeskakuję pomiędzy kałużami, szybko wracam do domu. Gram z dziećmi w bierki, warcaby, państwa i miasta. Jest tak zimno... Słucham deszczu. Krople uderzające o parapet są jak mantra. Kołyszą do snu i budzą mnie rano. Jednak dzisiaj najstarsza kołysanka świata nie działa. Bezsenność układa się czasem w duszy jak osad na dnie szklanki. Słucham słów, które nieustannie płyną w mojej głowie. Słowa, słowa...

Próbuje je układać jak puzzle, nie wszystko pasuje. Nasłuchuję ... świat się jeszcze nie obudził.

Cichutko idę do kuchni, nastawiam ekspres do kawy i kroję piętkę chleba, którą zjem z masłem i białym serem. Jak ja lubię piętki i ... zapach kawy.

Dobrze, że upiekłam wczoraj wieczorem ten chleb. Delikatnie słodki dzięki muskovado, miąższ ma dosyć zwarty, skórkę miękką.

Cisza.



Chleb razowy z muskovado i kminkiem


60 g mąki żytniej razowej typ 2000

170 g mąki pszennej razowej (typ 1850, 2000)

1/2 łyżeczki soli

200 ml maślanki

Wszystkie składniki dokładnie wymieszać, przykryć miskę folią spożywczą i odstawić na noc w temp. pokojowej.


3 łyżki zakwasu żytniego

200 g mąki żytniej razowej (typ 2000)

170 g wody

Wszystkie składniki dokładnie wymieszać, przykryć miskę folią spożywczą i odstawić na noc w temp. pokojowej.


Następnie wymieszać składniki z obu misek oraz dodać:

100 g mąki żytniej razowej (np. typ 2000)

1 łyżeczka soli

10 g drożdży

łyżka cukru muskovado

50 ml wody

30 g masła ( stopionego )

łyżka kminku


Drożdże i cukier rozpuścić w wodzie. Wszystkie składniki połączyć łyżką lub mikserem. To ciasto chlebowe nie wymaga zbyt długiego wyrabiania. Przykryć miskę i odstawić do wyrastania na ok. 60 minut.

Następnie przełożyć do keksówki i odstawić jeszcze do wyrastania na ok. 1 godzinę - ciasto powinno wypełnić formę. Piekarnik rozgrzać do 230 st C i wstawić chleb. Uprzednio należy wsypać na dno piekarnika 1/2 - 1 szklanki kostek lodu lub ustawić naczynie z wodą. Po 15 minutach zmniejszyć temperaturę do 210 st C i dopiekać kolejne 30-40 minut. Po upieczeniu wyjąć z formy, najlepszy jak ostygnie, również następnego dnia.

Polecam!


środa, 19 maja 2010

Osiem lat.

Dlaczego można powtórzyć zapamiętaną melodię, a nie można zapamiętanego śmiechu?

Krystyna Siesicka

Czas swój ślad pozostawia na wszystkim...Pod jego wpływem ludzie się zmieniają. Zmieniamy się na zewnątrz ale zmieniają się również emocje, postrzeganie świata. Nikt nie jest taki jak 5 lat wcześniej a już na pewno 10 lat wcześniej. Człowiek pod wpływem pewnych wydarzeń, które mają miejsce w jego życiu, zmienia się, czasem nieodwracalnie, czy tego chcemy czy nie. Najczęściej wtedy gdy spokojnie sobie żyjemy, uważamy, że nic już nie może nas zaskoczyć, wiemy wszystko... trach, stajemy się bezbronni, maleńcy jak pyłek. Zmieniają się losy nasze, zmieniają losy tych, których spotykamy na swojej drodze. Uwrażliwiamy się , otwierają się oczy, doznajemy rozczarowania, stajemy się mniej ufni. Czasami trudno jest sobie wyobrazić co czują inni. Wyobraźnia, empatia i wrażliwość pomagają zrozumieć drugiego człowieka, jednak są takie rzeczy, których trzeba doświadczyć. W życiu to, co ważne rzadko jest proste i bezbolesne.

Są w życiu takie rzeczy na które nie ma się wpływu. Jednym z nich jest upływający czas. Nie możemy go ani zatrzymać, ani przyspieszyć, ani cofnąć. Czas wszystko zmienia, miejsca, które niby są takie same, a jednak już nie są, ludzi... Upływający czas ...Ale może tak jest lepiej, wszystko powoli przemija i czas, i to co dobre, i to co boli.

Zastanawiam się tylko czy istnieje jakaś wartość stała, niezmienna, którą nawet czas nie może zmienić. Czy istnieje w życiu człowieka coś nad czym nawet czas nie ma władzy, czy to tylko mrzonki i lepiej się pogodzić z tym, że czas zostawia na wszystkim swój ślad...

I chyba najgorzej jest wtedy gdy uszkodzeniu ulega coś, na czym nam bardzo zależy, co kochamy. Wtedy nie możemy oderwać oczu, myśli od szczeliny, pęknięcia, rany. Trudno uwierzyć. Wiedzieliśmy, może bardziej podejrzewaliśmy, że to się kiedyś stanie, ale łudziliśmy się nadzieją, że może jednak nie, że jednak nie tak szybko! Czasem te uszkodzenia można naprawić. Ale trudno odzyskać dawny blask czy proporcje.

Czasami chciałabym znów patrzeć na świat tak jak wtedy, kiedy miałam 8 lat...


Tort urodzinowy ;-)

Biszkopt wykonałam według przepisu, który zamieściłam tutaj.

Wykorzystałam podwójną ilość składników i upiekłam w formie tortowej o średnicy 30 cm.

Przełożenie

1 l śmietany 36 %

300 g serka homogenizowanego ( dodaję Bielucha)

2 galaretki truskawkowe

6 łyżek cukru pudru

½ cukru wanilinowego

ok 300 g truskawek

2 łyżki płatków migdałowych

2 łyżki mielonych orzechów lub kokosu

do nasączenia ½ l soku jabłkowego lub wody z cukrem i cytryną


Jedną galaretkę przygotować wcześniej według przepisu na opakowaniu, pozostawić by stężała i pokroić na kawałki. Truskawki opłukać odłożyć 12 resztę pokroić na cząstki.

Biszkopt przekroić na trzy części. Nasączyć sokiem. Odlać szklankę śmietany do osobnej miski resztę ubić z 3 łyżkami cukru i cukrem wanilinowym. Drugą galaretkę rozpuścić w ½ szklanki wrzątku, należy bardzo szybko i energicznie mieszać by galaretka dobrze się rozpuściła. Odłożoną szklankę śmietany ubić z 3 łyżkami cukru, następnie dodać serki oraz rozpuszczoną galaretkę oraz wymieszać z wcześniej przygotowanymi kawałkami galaretki.Masa może wydawać się zbyt lejąca ale proszę się nie obawiać, stężeje.

Pierwszą część biszkoptu posmarować ½ ubitej śmietany, poukładać cząstki truskawek, przykryć drugą częścią biszkoptu i posmarować masą ze śmietany i galaretki. Przykryć trzecią częścią biszkoptu. Całość posmarować pozostałą śmietaną. Na górze poukładać symetrycznie połówki truskawek. Środek posypać migdałami.

poniedziałek, 17 maja 2010

Pissaladière

Jak się nazywa to uczucie w głowie, uczucie tęsknego żalu, że rzeczy są takie, jakie najwyraźniej są?

Terry Pratchett


Są pewne potrawy ponadczasowe. Ktoś je kiedyś wymyślił i tak żyją, goszcząc na stołach różnych ludzi. Ja polecam dzisiaj Pissaladière.

Jest to rodzaj pizzy albo może tarty ( pizza bardziej we Włoszech, tarta we Francji) na grubszym spodzie. Nadzienie stanowi cebula, czosnek, oliwki, koreczki helskie (anchois). Jest to tradycyjne danie z Nicei leżącej na południu Francji. Nazwa podobno pochodzi od pissalat – przyprawy pochodzącej właśnie z Nicei, składającej się z sardeli, tymianku, goździków, liści laurowych, pieprzu i oliwy z oliwek. Przypomniałam sobie ten przepis, choć bardzo dawno go nie wykorzystywałam. Składniki tak bardzo pasowały, chciałam pokazać, że pamiętam, chciałam sprawić Komuś radość i przywołać uśmiech i ... chyba wygłupiłam się.

W dodatku moje dzieci wydłubały koreczki i oliwki , zjadając samo ciasto z cebulą. Ojejku! Moja naiwność nie zna granic. A ja tak bardzo chciałam wierzyć.

Czasem czuję się jakbym spadła na ziemię z księżyca.

Jednak trudno mi pewne rzeczy zrozumieć.


Warto jednak spróbować Pissaladière.

Ciasto:

15 g świeżych drożdży ( jest to wielkość orzecha włoskiego lub niepełna łyżeczka drożdży suszonych)

120 ml ciepłej wody

250 g mąki ( 1i 2/3 szklanki)

1/2 łyżeczki soli

2 łyżki oliwy

Nadzienie:

5 łyżek oliwy

2 łyżki masła

1 kg cebuli

1 ząbek czosnku

1 łyżeczka suszonego tymianku

sól i pieprz do smaku

puszka koreczków helskich

1/2 słoika czarnych, drylowanych oliwek ( ok. 20 oliwek)


Mąkę wsypać do miski, zrobić dołek, wkruszyć drożdże, zalać letnią wodą i pozostawić na 15 min. Po tym czasie wsypać sól i zagnieść sprężyste ciasto. Przykryć ściereczką, odstawić na ok 1 h . ( można skrócić do 0,5 h , jeżeli nie mamy tyle czasu jednak lepsze jest jeżeli trochę podrośnie)

W tym czasie przygotować nadzienie:

Cebulę obrać i pokroić w bardzo cienkie piórka (w tym celu cebulę przekrajmy na pół, układamy przekrojoną stroną na desce i kroimy wzdłuż).

Na patelni rozgrzewamy oliwę, dodajemy masło, a kiedy się rozpuści wrzucamy cebulę, drobno pokrojony czosnek i tymianek.

Dusimy na niewielkim ogniu ok 0,5 h, co jakiś czas mieszając. Cebula powinna być miękka, lekko szklista, w żadnym razie brązowa.

Doprawiamy solą i pieprzem. Należy uważać z solą, pamiętając, że koreczki są bardzo słone.

Wyrośniętym ciastem wylepiamy delikatnie posmarowaną oliwą formę do pieczenia (może to być dowolna forma, w zależności od tego, czy chcemy uzyskać grubsze czy cienkie ciasto - ja użyłam prostokątnej formy o wymiarach ok. 20x30 cm).

Na wierzchu układamy lekko ostudzoną cebulę, na niej filety z anchois i oliwki.

Odstawiamy na ok. 30 minut w ciepłe miejsce, by podrosła.

Piekarnik nagrzewamy do 220 st C.

wstawiamy tartę i pieczemy ok. 20-25 minut.


niedziela, 16 maja 2010

Maleńkie cudeńka

Są dwie rzeczy, które nigdy nie dają nam spokoju: miłość i rozczarowanie. Nie możemy ich wyłączyć jak wentylatora, ani skierować podmuchu w bok.

Jonathan Carroll

.

Zawsze, kiedy sobie przypominam Vianne Rocher, główną bohaterkę filmu "Czekolada" i wcześniej czytanej, pięknej książki pod tym samym tytułem, wracam do marzeń, w których razem z nią robię czekoladki. Marzę o tym, by kiedyś, choć przez chwilę być cukiernikiem wyrabiającym ręcznie małe, czekoladowe cudeńka. Od wieków, czekolada jest fenomenem, budzącym niemałe emocje i nadal zadziwiającym ludzi. Ale przecież czekolada to zwykły wyrób cukierniczy. Sporządzany jest z miazgi kakaowej, masła kakaowego lub tłuszczu cukierniczego, środka słodzącego i innych dodatków. Z chemicznego punktu widzenia emulsja: sproszkowanego ziarna kakaowca, masła uzyskanego z tego ziarna oraz cukru i mleka. Wszystko w różnych proporcjach w zależności od tego jaki to produkt. Czy tylko ? Ja w swoich marzeniach zaszyta jestem bez pamięci na zapleczu małej cukierni, z małymi okienkami i mieszam, formuję takie cudeńka , które pomagają na ludzkie troski. Człowiek wobec swoich uczuć jest bezbronny, nawet jeżeli teoretycznie wie wszystko. Tak bardzo potrzebuję lekarstwa na rozczarowanie.

Póki co, próbuję robić domowe batoniki. Z karmelu i bakalii, cukru trzcinowego i roztopionej czekolady, może pomogą. Alchemia potraw i smaków to wyższy stopień wtajemniczenia. Mam jednak nadzieję że dojdę do perfekcji.

W opanowaniu swoich uczuć też...


Domowe batoniki.

100 g orzechów laskowych

100 g orzechów brazylijskich ( mogą być również włoskie)

100 g migdałów

200 g gorzkiej czekolady

250 g ciasteczek Degestive ( miałam z czekoladą mleczną)

pół szklanki cukru trzcinowego muscavado

50 g masła


ok 100 g masy krówkowej ( jest to propozycja)

100 g czekolady mlecznej


Orzechy podpiec na teflonowej patelni bez tłuszczu. Trzeba je ciągle mieszać i pilnować, aby się nie spaliły. Następnie pocierając ściereczką obrać z łupinek. Ciasteczka połamać na kawałki. W garnku rozpuść czekoladę gorzką z masłem i cukrem na bardzo małym ogniu. Dokładnie wymieszać orzechy z płynną czekoladą i kruszonymi ciasteczkami. Prostokątną foremkę( 20 na 20 cm ale może być keksówka) wyłożyłam folią aluminiową a następnie przełożyłam całą masę czekoladowo-orzechową. Wierzch wyrównać rozsmarowując masę krówkową, następnie roztopioną w kąpieli wodnej* czekoladę mleczną. Wstawić do lodówki i po schłodzeniu pociąć ostrym długim nożem na zgrabne batoniki :)


* kąpiel wodna polega na tym, że garnuszek z czekoladą wstawiamy do garnka z gorącą wodą i dopiero później na palnik.


poniedziałek, 10 maja 2010

Niezapominajki

Pamiętaj, że wszystko, co uczynisz w życiu, zostawi jakiś ślad. Dlatego miej świadomość tego, co robisz.

Paulo Coelho
„Być jak płynąca rzeka”


Smutek, smutek tak ogromny, że utyka gdzieś w gardle,

czasem trzeba przełożyć go na słowa.

Jednak ja nie potrafię zapełnić nawet pół kartki.

W książce, która leży obok łóżka szukam odpowiedzi,

odpowiedzi nie ma. Ciasteczka w puszce też się skończyły.

Jeśli czegoś nie mogę mieć, to znak, że tak miało być.

Wskazówki zegara przesuwają się wolniej niż wczoraj. Może czas się na chwilę zatrzyma?

Niezapominajki niezapomnienia, niezapominanie, nie zapomnę...

Przepraszam! Przepraszam!


Obiecałam sobie, że nie będę tu smucić ale... brak mi słów. Każdy ma sporo swoich problemów.

Napiszę kilka słów o moim ukochanym cieście. Jest w nim coś, co stawia je ponad inne wypieki, co stawia na nogi . Złapałam się też kilka razy na tym, że jak mi smutno albo po prostu mam ochotę na coś dobrego, zagniatam drożdżowe.


Drożdżowe z suszonymi śliwkami

na blaszkę ok 27 na 35 cm.


250 – 300 g suszonych śliwek

1/3 szklanki amaretto

1/3 szklanki gorącej wody

śliwki wsypać do słoika i zalać wodą z amaretto. Pozostawić przynajmniej na 12 h. W tym czasie kilka razy przemieszać.


zaczyn

50 g drożdży

2łyżki letniego mleka

łyżka cukru

Wszystkie składniki rozetrzeć i pozostawić aż podrośnie.


ciasto

350 g mąki( czasem trzeba trochę dosypać, to zależy od wilgotności mąki i wielkości jaj)

1/3 kostki masła

1/3 szkl mleka

1/3 szkl cukru

cukier wanilinowy

1 jajo

1 żółtko

2 łyżki oleju

szczypta soli

sok z ½ cytryny

skórka otarta z cytryny

można dodać:

skórkę pomarańczową

Masło, mleko, cukier rozpuścić w jednym garnku, przestudzić. Jaja, żółtka lekko ubić z cukrem wanilinowym.

Mąkę wsypać do dużej miski, dodać sól, jaja, przestudzone masło z cukrem i mlekiem, zaczyn i połączyć na jednolitą masę. Ja to robię mikserem z hakami. Ciasto na chwilę odstawić, często po tym czasie lekko zgęstnieje. Ciasto powinno być dosyć gęste ale gładki i sprężyste. W razie potrzeby dosypać trochę mąki oraz dodać olej cytrynę. jeszcze chwilę wyrabiać.

Pozostawić do wyrośnięcia na 0,5 – 1h. Po tym czasie ciasto wyłożyć na blachę . Poukładać śliwki oraz posypkę

Posypka

150g mąki

100 g cukru

100 g masła

cukier wanilinowy

szczypta soli

Wszystkie składniki posiekać i szybko połączyć.

Piekarnik ustawić na 180 stopni.

Ciasto można wkładać do lekko nagrzanego piekarnika, wtedy jeszcze podrośnie. Piec ok 30 min.


piątek, 7 maja 2010

Kiedyś...

Bylibyśmy o wiele szczęśliwsi, gdybyśmy mogli rodzić się w wieku 80. lat i stopniowo młodnieć aż do 18. roku życia”. ...

M. Twain


Kiedyś trzymałam się kurczowo swoich przekonań,

uważałam, że mam dużo czasu.

Kiedyś niecierpliwie próbowałam przyspieszać bieg wydarzeń,

niosłam ze sobą worek pełen marzeń,

Dzisiaj już wiem, że był cięższy niż tak naprawdę byłam w stanie unieść,

coraz bardziej wiem, czego nie wiem.

Dzisiaj jestem pełna pokory

szanuję ludzi dookoła bo tak naprawdę każdy z czymś walczy.

Dzisiaj wiem, że na wszystko przychodzi odpowiedni czas.

Kiedyś , może będzie jeszcze kiedyś...


Kiedyś chciałam projektować modę,

dzisiaj lubię piec bułki.

Kiedyś...


Buchty drożdżowe.

500 g mąki

30 g drożdży

50 g cukru

szklanka letniego mleka

40 g masła

2 jaja

łyżeczka soli

skórka otarta z cytryny

Dodatkowo:

4 łyżki stopionego masła

4 łyżki cukru

łyżeczka cynamonu


Mąkę przesiać do dużej miski, zrobić wgłębienie, wykruszyć drożdże wsypać łyżeczkę cukru, zalać mlekiem i pozostawić na ok. 15 minut. Po tym czasie dodać resztę składników i dokładnie wyrobić ciasto drożdżowe. Pozostawić na ok 30 minut.

Podzielić ciasto na ok. 20 części i poukładać na blaszce mocno wysmarowanej masłem, wierzch również posmarować stopionym masłem i posypać cukrem z cynamonem. Piekarnik nagrzać do 190 stopni i piec buchty 25 – 30 min.

Doskonałe z gorącym mlekiem.


środa, 5 maja 2010

Pada, pada i ... pada.


Zacznijmy wszystko od nowa. Przyroda postępuje tak każdego roku.

Valeriu Butulesco


Pada, leje, zacina, czy o czymś zapomniałam? Tak jeszcze mży i to jest chyba najgorsze bo czy się ma parasol czy nie i tak jest się całym mokrym. Potem chwila przerwy i od nowa;-)

Czy powinnam narzekać na pogodę, bo padało? Może jednak nie. Kiedy leje, często jestem zadowolona, że deszcz wygonił przynajmniej połowę z tych, którzy przybyliby na miejsce, gdyby świeciło słońce.

Jadąc na Zachód, miałam nadzieję na nowe zapachy , szukałam nowych wspomnień.

Gdy przyjechałam na miejsce miałam ochotę sprzedać wszystko co mam, kupić mały zaniedbany domek, wyremontować, posadzić w ogródku pietruszkę, piec chleb... Zacząć wszystko od nowa.

Zauroczyły mnie okolice Jeleniej Góry. Aż trudno uwierzyć , że to też Śląsk.

Urzekły mnie przede wszystkim wąskie uliczki, architektura

jak z pocztówki, wszechobecna zieleń i ludzi jakby połowę mniej

( chociaż trochę padał deszcz;-). Piękne stare miasto, dalej najstarsze uzdrowisko Cieplice - to tak jakby czas się zatrzymał. Zaraz za miastem wzniesienia, kręte, wąskie drogi i piękne domki, stare, na prawdę widać w nich ducha czasu. Często wymagające remontu. Ojejku - prawdziwe cukiereczki !

I Karkonosze - to było pierwsze z nimi spotkanie. Nie doceniałam ich.

Dzisiaj jestem w domu, ale ja tam jeszcze wrócę...

Dzisiaj układam świeże wspomnienia. Układam je w myślach, staram się, by nic nie umknęło.


Kościół Pokoju w Jaworze ( Jawor to " miasto chleba" ;-)


Widok na okolice Jeleniej Góry z ruin zamku na wzgórzu Chojnik

Widok na rynek w Jeleniej Górze

Uzdrowisko Cieplice


Wodospad Kamieńczyk przy jednej z tras na Szrenicę