wtorek, 9 lutego 2010

Faworki na zimową chandrę.

"Naucz się doceniać to, co masz, zanim czas sprawi, że docenisz to, co miałeś."

Susan Lenzke


Zbyt mało słońca, chłód za oknem i nie tylko, dzień wciąż jeszcze za krótki. Szaro!

Tak jakoś nic się nie chce. Ogarnia mnie ogromna tęsknota...

Proponuję lekturę opowiadania, które czasem pomaga dostrzec diamenty wokół nas i obronić się przed chandrą ;-)


DIAMENTOWE POLA

( D. Skraskowski,  Gra o życie)

Nieopodal rzeki Indus mieszkał niegdyś perski rolnik - Ali Hafed.
Posiadał on duże gospodarstwo, w którego skład wchodziły sady, pola uprawne i ogrody. Był bogatym i zadowolonym z życia człowiekiem – jego zadowolenie płynęło z faktu, że był zadowolony z życia.
 Pewnego dnia złożył mu wizytę sędziwy kapłan - mędrzec ze wschodu.
Kapłan usiadł przy kominku i opowiedział Ali Hafedowi historię powstania świata. Mówił, że wszechmogący wsunął palec w kłębiącą się mgłę i zaczął powoli obracać. Potem zwiększył szybkość ruchów, aż mgła przeistoczyła się w kulę ognia, która tocząc się przemierzała kosmos, przenikała kłęby mgły pochłaniając wilgoć, która zaczęła się skraplać, a potem spadła na powierzchnię ognistej kuli, chłodząc jej zewnętrzną powłokę.Kiedy rozpalona masa wytrysnęła, a później szybko się ochłodziła - powstał granit; masa, która oziębiała się wolniej utworzyła srebro. A diamenty (mówił dalej kapłan) są skrzepniętymi promieniami słońca!
 Oznajmił jeszcze rolnikowi, że diamenty jako najszlachetniejsze minerały stworzone przez Boga są tak cenne, iż za jeden kamień wielkości kciuka Ali Hafeda można by kupić całe państwo. Gdyby Ali Hafed posiadał kopalnię diamentów, mógłby osadzić
swoje dzieci na tronach wszystkich państw świata.

Tej nocy Ali poszedł spać jako biedak. Był biedny ponieważ był niezadowolony z życia a był niezadowolony ponieważ myślał, że jest biedny. Przez całą noc nie zmróżył oka, wciąż powtarzał

 - Muszę mieć kopalnię diamentów !!!

Następnego dnia obudził kapłana wczesnym rankiem i zapytał: 

 - Powiesz mi, gdzie mogę znaleźć diamenty?

 - Po co Ci diamenty? (rzekł kapłan)

 - Chcę być niezmiernie bogaty (przyznał uczciwie Ali Hafed) 

 - Słuchaj! (rzekł kapłan). Jeśli dotrzesz do rzeki, która płynie pomiędzy wysokimi górami, znajdziesz diamenty. Będą one ukryte w tych piaskach.

 - Nie wierzę w istnienie takiej rzeki! (odparł Ali Hafed oczekując dalszych wyjaśnień)

 - Zapewniam Cię, że jest wiele takich rzek, wystarczy tylko je odnaleźć.
 Ali Hafed podszedł do okna. Utkwił wzrok w szczytach gór, które przylegały do jego posiadłości. W końcu postanowił:

- Wierzę Ci, pójdę!

Sprzedał swoje gospodarstwo, zabrał pieniądze i zostawiwszy rodzinę pod opieką sąsiadów, wyruszył na poszukiwanie diamentów.
 Rozpoczął wędrówkę od zbadania najbliższych gór. Potem szukał w Palestynie. Na koniec przemierzył Europę. Kiedy już wydał ostatnie pieniądze, stanął w łachmanach u wód Zatoki Barcelońskiej w Hiszpanii i przyglądał się falom uderzającym o brzeg.
Wkrótce potem ten zrujnowany, nieszczęsny człowiek rzucił się w czasie przypływu w głębinę morza i na zawsze pogrążył się w odmętach.

Pewnego dnia człowiek, który zakupił gospodarstwo Ali Hafeda, zaprowadził do ogrodu swojego wielbłąda, aby go tam napoić. Kiedy zwierzę chłeptało przejrzystą wodę ze strumyka, następca Ali Hafeda zauważył na białym, piaszczystym dnie strumienia dziwny błysk. Wsunął dłoń do wody i wyciągnął z dna czarny kamień, w którego blasku zawierały się wszystkie kolory tęczy. Zabrał ten osobliwy kamień do domu i położywszy go na obramowaniu kominka, wrócił do swych zajęć.
 W kilka dni później złożył mu wizytę ten sam sędziwy kapłan, który tu już niegdyś bywał. Kiedy starzec zauważył połysk jakiegoś przedmiotu na kominku, szybko ruszył w jego stronę. 

- Tu jest diament ( wykrzyknął) Czy Ali Hafed powrócił?

 - Nie (odparł nowy właściciel domu), a to nie jest żaden diament, ot zwyczajny kamień z ogrodu.

 - Ja zawsze rozpoznam diament! (upierał się kapłan). Mówię Ci, że ten kamień jest diamentem! Wspaniałym diamentem!

Obaj ruszyli pospiesznie w stronę strumienia, który przepływał przez ogród. poruszyli biały piasek i oto znaleźli więcej kamieni, z których każdy był jeszcze bardziej piękniejszy i cenniejszy. W ten sposób odkryto kopalnię diamentów w Golkandzie - najwspanialszą w dziejach.

Gdyby Ali pozostał w domu i zaczął kopać w swoim ogrodzie - zamiast tułać się po świecie - stałby się właścicielem Diamentowych pól.

Mnie czasem ratuje moje hobby. Dzisiaj znalazłam stary rodzinny przepis na faworki. Polecam!


Faworki

( ok 40 sztuk)

2 szkl mąki

3 żółtka

ok 100 g śmietany 18%

łyżeczka cukru pudru

łyżeczka wódki lub octu

¼ łyżeczki proszku do pieczenia*

szczypta soli

tłuszcz do smażenia ( ja smażę na oleju)


Wszystkie składniki należy dokładnie połączyć. Ja to robie przy pomocy miksera. Powstanie dosyć gęste ale elastyczne ciasto. Następnie ciasto wyłożyć na blat, uformować kulę i bardzo mocno wybić wałkiem. Odłożyć na 0,5 h. Po tym czasie ciasto rozwałkować, podzielić na prostokąty, przeciąć pośrodku i wywinąć faworek. Smażyć szybko na głębokim tłuszczu. Posypać cukrem pudrem.


*Faworki można robić z proszkiem do pieczenia lub bez proszku. Jeżeli dodamy proszek faworki będą bardziej pulchne, więcej urosną podczas smażenia. Jeżeli zrezygnujemy będą bardziej kruche i delikatne. Staropolskie klasyczne faworki robi się bez dodatku proszku.


Należy pamiętać o kilku zasadach:

 - Ciasto na faworki należy wybić wałkiem tzn położyć ciasto na stolnicy lub blacie kuchennym i uderzać z całej  siły. Następnie ciasto złożyć i powtórzyć uderzanie wałkiem kilkakrotnie. (Przy okazji można się nieźle wyżyć  ;-)

 - Ciastu trzeba dać odpocząć tzn odłożyć do lodówki na 0,5 – 1 h

 - Ciasto trzeba wałkować jak najcieniej. Im cieńsze faworki, tym lepiej.

 - Faworki wrzuć na bardzo gorący olej i niemal natychmiast przewracać  na drugą stronę. Nie mogą być        przypalone!

- Po usmażeniu układać faworki na papierowym ręczniku, by pozbyć się nadmiaru tłuszczu.

 - Lekko ciepłe posypać cukrem pudrem.




A mnie i tak jest smutno.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz